Go Orange!

Nasze życie od jakiegoś cza­su jest koloru pomarańc­zowego. Odkąd Sta­sio zaczął rozróż­ni­ać kolory to ABSOLUTNIE wszys­tko musi być w takim kolorze. To właśnie pomarańc­zowy był pier­wszym kolorem, który zawsze bezbłęd­nie rozpoz­nał. Do dzisi­aj myli mu się cza­sem zielony z niebieskim itp. ale pomarańc­zowy? Nigdy! Niesamowite jest oży­wie­nie, jakie następu­je w tej małej włochatej blond głów­ce na widok pomarańc­zowego. Nie ważne czy to bill­board sieci Orange czy pomarańc­zowa wstąż­ka zaw­ies­zona na lusterku­ prze­jeżdza­jącego właśnie auto­busu. Pomarańc­zowy wypa­trzy wszędzie! Na jego widok truch­le­je ze szczęś­cia (sko­ro “Moc truch­le­je” to chy­ba moż­na “truch­leć ze szczęś­cia”?) . No więc truch­le­je. Jego oczy się robią wiek­sze niż u tego kota co “paczy”, źrenice się rozsz­erza­ją a z buź­ki wydoby­wa się rados­ny pisk: “Pomaraaańc­zooowy! Mój ulu­biony kolol!”. Pomarańc­zowy jest u nas kocyk i kołdra­ pod którą śpi (oczy­wiś­cie na pomarańc­zowej poduszce), pomarańc­zowe ma majt­ki, skar­pet­ki i koszul­ki. Pomarańczowy­ był wymar­zony auto­bus w nagrodę za “tydzień grzecznoś­ci” (przy zbun­towanym 2–3 latku warto orga­ni­zować takie tygod­nie, ostat­nio znów zain­au­gurowal­is­my ten tydzień:)). Pomarańc­zowe akcen­ty gen­er­al­nie domin­u­ją w wesołym życiu mojego syna. Nawet jak było Euro 2012 to intere­sowała go tylko Holan­dia (przesła­ba, ale pomarańc­zowa). Zupa? Wiado­mo, że dyniowa!:) Sen? Codzi­en­nie to samo: “Sta­siu? a co ci się śniło? — Anioł­ki. A co robiły? — Grały na trąbce i na bębenkach. A jak były ubrane? — W pomarańc­zowe koszul­ki”. Moje­mu syn­owi codzi­en­nie śnią się te anioł­ki… Ostat­nio zacząłem drążyć tem­at ogarniającej­ go “pomarańc­zowej manii”, bo pomyślałem że to może obses­ja i że trze­ba do lekarza…Zacząłem czy­tać. No i co się okaza­ło? Same dobre rzeczy!

To jeden z najradośniejszych kolorów ever! Kojarzy się z kolorowy­mi ptaka­mi, motylka­mi i kwiata­mi przez co wesoły nas­trój gwarantowany­. Jest sym­bol­em spon­tan­icznoś­ci (oooo tak!), żywoś­ci (“Sta­siu, zejdź ze stołu!”) i optymisty­cznego nastaw­ienia do życia. Bar­wa ta sprzy­ja pogod­nym myślom, zwięk­sza motywację do dzi­ała­nia (“Jak zjesz obi­ad to na deser będzie pomarańczowy­ żelek”), wzmac­nia poczu­cie włas­nej wartoś­ci i poma­ga wal­czyć z kompleksami.

Ten kolor to też podob­no atry­but smakosza (!). Pomarańc­zowy jest domeną osób pory­w­czych i szy­bko dzi­ała­ją­cych (“Sta­siu dlaczego kop­nąłeś tego chłopczy­ka?”). Sym­bol­izu­je siłę (“Tatu­siu zobacz! Jestem wielkim siłaczem!”), ogień (“Pory­su­je­my ogień­ki??”), pobudze­nie (“Zobacz jak się kręęęcęęę!”), przed­siębior­c­zość (“Nie nie! Ja SAM!”) oraz wyz­wole­nie się z nałogów (liczę na to w przyszłości).

Nie staram się wobec tego z tym wal­czyć. Sam pol­u­biłem nawet pomarańc­zowy (np. Pomarańc­zowego Land Rovera sto­jącego w salonie samo­chodowym, który mijam w drodze do pra­cy:)). Go Orange! Bo co na innego pozostaje?

 A Wasze dzieci? Mają jakieś kolorysty­czne obsesje?

p.s. A różowy? A różowy “jest dla dziefynek” 🙂