“Przybysze z Matplanety” to najstraszniejsze z najstraszniejszych wspomnień mojego dzieciństwa. Ten program zawsze skutecznie potrafił popsuć mi każdy dzień wolny od szkoły, każdą chorobę spędzaną w ciepłym łóżku gdy beznamiętnie wlepiałem się w telewizor. Przywoływał MATEMATYKĘ, królową nauk której żaden nauczyciel nie potrafił mnie nauczyć. Przedmiot przy którym płakałem z bezsilności. Gdy miałem odrobić pracę domową dostawałem spazmów, zbiory i ułamki przypominały mi najokrutniejsze potwory jakie świat stworzył. Zeszyt w kratkę do matematyki, rozmoczony przez lejące się strumieniami z policzków łzy widział moje niejedne załamanie nerwowe. Teraz kiedy przypomniałem sobie czołówkę tego najstraszniejszego z najstraszniejszych programów jakie TVP stworzyło znowu przeszły mnie ciarki. Słońce zaszło, zaczął padac deszcz i wyszły potwory…
Do moich strachów z dzieciństwa rękę przyłożyl Andrzej Zaucha śpiewający tytułową piosenkę. W 1984 roku wyprodukował TO krakowski oddział TVP a trafiałem na TO w telewizji w latach 1987–1990.
Sigmo i Pi oraz panie Monitorze (dowódca Sigmy i Pi, wyjątkowo obleśny typ)! Nie wracajcie!:)