Za każdym razem kiedy oglądam zdjęcia Alaina Laboile czuję się niewiarygodnie dobrze. To dla mnie jak wypicie lampki (albo nawet i dwóch) dobrego wina, jak łyk czystego powietrza na wakacjach o 7 rano, kiedy wszystko jest niewiarygodnie świeże i orzeźwiające. Laboile pokazał mi Grzegorz z Lifenotes, mi jakoś umknął tak inspirujący fotograf. Naprawdę niewiele jest osób, które fotografują dzieci/rodzinę w taki sposób jak Alain. W dobie noworodkowej fotografii, gdzie normą jest układanie śpiących dzieci w blaszanych baliach z doczepionymi uszkami zająca lub dziecięcych blogów modowych, gdzie wszystko jest obrandowane i wystylizowane takie prace to duża rzecz. Bardzo duża.
Urodzony 1 maja 1968 w pobliżu Bordeaux we Francji, Alain Laboile jest ojciem sześciorga dzieci, czterech dziewczyn — Olyany, teraz 17; Luny, 15; Duny, 6 i Nil, 5 oraz dwóch chłopców — Merlina, 13 i Eliotta, 19. W 2004 roku Alain kupił aparat cyfrowy, aby zilustrować swoje rzeźbiarskie prace. Rodzinę ma naprawdę dużą, więc naturalnie stała się głownym tematem jego zdjęć, które dały początek serii pod zbiorczym tytułem… “Rodzina” (w tym przypadku podszedł do sprawy mało oryginalnie:)) Dużo w tych zdjęciach naturalnej nagości, której tak ostatnio boi się cała polska dzieciakowa blogosfera i facebookowa, parentingowa społeczność. Czuć echa prac Sally Mann, czuć naturalność, prawdziwe emocje i co najważniejsze — to tak wygląda dzieciństwo. W upapranych buziach, dziwnych wygibasach, karkołomnych pomysłach — tak wygląda dzieciństwo! Ciekawostką jest to, że przed publikacją zdjęć na swojej stronie zawsze konsultuje je z rodziną. Jeśli się komuś nie spodoba, nie publikuje. Jestem absolutnie zakochany w tym co robi Laboile. Dla mnie jest mistrzem.
p.s. 1 na ostatnim zdjęciu pan z palcem w prawej dziurce w nosie to właśnie pan Laboile.
p.s.2 nalej sobie wina, zrób pyszną herbatę/ kawę (do wyboru) i rzuć okiem na portfolio Laboile . Satysfakcja gwarantowana.