Za dużo pisał nie będę. Tu chodziło o pewien kompromis — w tym dniu mieliśmy zaplanowany dinopark. W sumie rzecz fajna, dla złapanej niedawno “dinozauro” zajawki. Wolałem jednak coś prawdziwego, nie plastikowe czy betonowe dinozaury… Nie nazwałbym nas “ekorodzicami” (nie pierzemy ubrań w orzechach piorących itd. — to przykład oczywiście). Ale jeśli możemy to staramy się proponować “zdrowsze” i wnoszące “coś” w życie naszego dziecka rozwiązania. Zaproponowałem opcję “działka prababci” co zostało zaakceptowane. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Szczęście, szczęście, szczęście… Warzywa i owoce nie rosną w Tesco ani w Biedronce tylko w ziemi. I po raz kolejny moje dziecko to zobaczyło. Świetny z niego działkowiec.