Wyjątkowo nie potrafię napisać nic więcej do tych zdjęć. Do końca życia zapamiętam mój strach, kiedy Stasiek został sam na sali operacyjnej, a jego pokój w klinice został pusty. Ogromną i niewyobrażalną miłość kiedy wiozłem go łóżkiem z windy do pokoju po operacji (flashback z przeszłości — tak samo czułem w szpitalu kiedy wiozłem go 2 godziny po urodzeniu korytarzem w szpitalu położniczym). A teraz jest wyrzut sumienia, bo powinno mnie być przy nim w tym czasie więcej. Taki był plan. Tyle, że codzienność bywa czasem przewrotna. Znacie to pewnie…