Delikatny ból brzucha, tak jak przed egzaminem którego już dawno nie miałem… Jest poniedziałek. Wchodzę do Was, trochę się boję… Nie chcę urazić, nie chcę zrobić nic co by Was zasmuciło, czuję się jak słoń w składzie porcelany… Podchodzisz do mnie i ciągniesz mnie za rękę. Coś mówisz, ale ja Ciebie nie rozumiem. Pokazujesz mi swoją książkę, dogadujemy się…To TY przełamujesz mój strach… A podobno jestem taki dorosły. Rozmawiamy, wygłupiamy się… Proszę Cię o spojrzenie w obiektyw. Cieszysz się i mówisz, że kiedyś też będziesz fotografem. Oglądamy razem zdjęcia, a Twoja radość jest najszczersza na świecie. Myślę o Twojej trudnej drodze, o tym dlaczego właśnie TAK miało być. Myślę o moich “arcyważnych” sprawach, o problemach które zostawiłem gdzieś tam przed wejściem. Śmiać mi się chce… Z siebie. Czuję się tak jakbym ubłocony wszedł pod prysznic, który zmył ze mnie cały ten brud którym byłem oblepiony. Moja codzienność to dwulicowi gracze, a Ty jesteś taki czysty i prawdziwy. Masz wokół siebie cudownych ludzi, tak bardzo o Ciebie dbają…
Wychodzę, ale już wiem że chcę odwiedzić Cię znowu. Spędziliśmy ze sobą 3 godziny a mam wrażenie że znamy się od stu lat. I czuję, że byłem ci przez ten krótki czas potrzebny… Zaproś mnie znowu. Bardzo Cię proszę.